Deutsch Italiano English

 Odpowiedź na pytanie ciało-dusza
jako ważny środek w kontroli socjalnej i w ucisku

Referat z okazji Konferencji Radical Philosophy Association
w Uniwersytecie Brown w Providence, Rhode Island, USA, 7 listopada 2002

Na wstępie chciałbym serdecznie podziękować za zaproszenie na tę konferencję. 
Proszę się nie dziwić, gdyby na początku mojego wystąpienia nie można było znaleźć głównej linii wątku.  Świadomie ułożyłem je w formie 6  „patchworków”, które dopiero na końcu pozwalają rozpoznać pełny obraz pomimo tego, że pomiędzy wierszami może brakować jeszcze całego szeregu elementów mozaiki.

1 Patchwork

Najpierw kilka zasadniczych przemyśleń w temacie relacji dusza-ciało:

Rozchodzi się tu tylko o dwa pojęcia, których dwie logiczne możliwości ich związku ze sobą są przejrzyste: zacznę od stwierdzenia ogólnie przyjętego w mainstreamach – i chcę od razu zaznaczyć, że według mnie jest to stwierdzenie fałszywe.

a)
ta pozycja [nazwana w dalszej części a)] twierdzi, że dusza i ciało są tożsame, czy też pochodzące w swej funkcji od ciała, w związku z czym dusza – mentalne doznania, etc. – jest do wybadania poprzez ciało.
Jako przypis: typowe jest to, że ezoterycy również przekonani są o takim związku, twierdzą jednak odwrotnie, że ciało pochodzi od duszy.
Przeliterujmy, co to oznacza:
dusza jest bezpośrednim produktem mózgu. Badanie mózgu daje pełne wyjaśnienie ducha. Jest to mniej więcej od Immanuela Kanta paradygmatycznie panująca pozycja, odkąd zlokalizował on metaforę rzekomej „choroby psychicznej” jako „chorobę głowy”. Dlaczego lokalizuję tę pozycję przy jej związku z rzekomą „chorobą psychiczną” przekazane będzie na końcu referatu.

Pozycja ta została utwierdzona i umocniona przez Wilhelma Griesingera. Od tego momentu choroba psychiczna nie była już tylko chorobą głowy, ale – dalej zredukowana – określona została chorobą mózgu, a z tego miejsca już tylko niewielki krok np. do Viktora von Weizsäckera lub Carla Schneidera, rzekomych „naukowców”, którzy swoimi „szybkimi cięciami” w mózgach świeżo zamordowanych ofiar wreszcie domniemali być na tropie ducha, niezależnie od tego czy ofiara była dewiantem, czy nie. Ten sam fanatyzm uduchowił również np. Oskara Vogta, dyrektora Instytutu Cesarza Wilhelma do badań mózgu w Berlinie (Kaiser-Wilhelm-Institut) oraz sowieckich naukowców z ich zbiorami mózgów i ich przekrojów, choćby Lenina i innych zmarłych „geniuszy”.

Do dokładnie tej samej kategorii, nazywanej „cognitive turn“, należy asocjacja mózgu z funkcjonalnym aparatem, który za chwilę pojawił się jako komputer. Znowu szukano zasady podziału, algorytmu, według którego mózg miał niby funkcjonować i (rozwiązania – przyp. tłumacz) jak mieć wpływ na elektroniczne symulowanie jego funkcji. Na ten czas, rozumie się samo przez się, wzrasta ilość elektroszoków, wyjątkowo ohydnej formy tortur. Ta fantazja stała się w międzyczasie bardzo dominująca poprzez masowe posługiwanie się komputerami i wiedzą o programach, jako informacji do zlokalizowania molekularno materialnego. W rzeczywistości chodzi jednak w tej asocjacji o język komputerowy, język ze strukturą wyłącznie rozkazującą: obsługiwana jest tutaj fantazja Pana czy też Wojskowego. Wreszcie móc wydawać rozkazy, które trafiają na bezwarunkowe posłuszeństwo, nawet jeżeli jest to tylko klawiatura - stare marzenie panujących.


a1) określany również prymatem biologiczności. Przy czym biologiczność staje się tutaj paradygmatyczną i determinacyjną, czy to jako genetyka, czy to jako metabolizm mózgu, czy też jakiekolwiek procesy elektryczne. Aby już zupełnie nie zatracać a) w pozycji nie do utrzymania przyznaje się, że być może odbywają się w mózgu niezdeterminowane zdarzenia i to we wspólnej grze ze środowiskiem i jego feedbackiem dochodzi do sytuacji, których nie można przewidzieć. Z reguły idzie się tylko na banalną ugodę, że „jeszcze nie wszystko jest zbadane” i w przyszłości może się pojawić pełne wyjaśnienie.
Krótko mówiąc: dopuszcza się otwarte pozycje w określaniu związku „duch/ciało“, są one jednak marginalne. a) + a1) są reprezentowane przez całą rzeszę psychiatrów, łącznie z psychoanalitykami i oczywiście przemysłem narkotykowym.

b)
W przeciwieństwie do pozycji a) + a1) stoi pogląd, nazwany w dalszej części: b), że „Mind” i „Body” są od siebie niezależnymi podmiotami. Towarzyszy temu: rozróżnianie na własne myśli w przeciwieństwie do rezultatu dającej się zbadać determinacyjnej kaskady oraz subiektywne, pryncypialnej nieokreślonowości mentalności prywatnej. Niech zaznaczone będzie na marginesie, że przy radykalnej konsekwencji można by się było powołać na Goedelsa niekompletność [patrz  "The Godelian Argument" autora J. R. Lucas]. Niepozytywistyczna filozofia pryncypialnie zajęła tę pozycję poprzez „Linguistik turn”. Co prawda nie wyraziła jasnego stanowiska, dała się zupełnie zepchnąć do defensywy, gdzie zapomniana za pozornymi sukcesami naukowymi wciera sól w obecnie otwarte, nieuleczalne rany fizyki.

Według tej pozycji możliwość mówienia jest pryncypialnie i nie do obejścia różna od wydarzeń mentalnych, uściślając: kategorycznie różna od mówienia i wiedzy o fizyczności, o obiektywizacji, gdzie „Mind” i „Brain” są do siebie przeciwstawnymi podmiotami.

b1)
dla b), podobnie, jak powiedziano przy a), jest również słabsza forma, która dopuszcza biologiczność i obiektywizację jako „faktor zaburzeniowy“, określa to jednak marginalnym. Np., że konsumpcja alkoholu lub narkotyków zmienia przeżycia mentalne, ale również tutaj „Set and Setting” są w końcu decydujące tak, że w żadnym wypadku nie da się z tego skonstruować pozycji a).

Tylko z pozycjami b) można w ogóle konstytuować czy też konstruować kategorie ludzkie, gdyż wychodzą one z pryncypialnej nieokreślonowości osobistych decyzji. Dopiero pod tym koniecznym warunkiem indywiduum podejmuje decyzje w swoich poczynaniach, wybrane spośród wielu i wtedy, i tylko wtedy może za nie przejąć odpowiedzialność. Niech uwyraźni to kontrprzykład: komputer nie może mieć pryncypialnie jakości moralnych i pryncypialnie nie może na siebie „wgrać” winy, jest po prostu obiektem. Każda pomyłka metaforyczna „Mind” z „Computer-Brain” wyraźnie zaprzecza specyficznej, istotnej, podstawowej jakości człowieka. W dalszym przebiegu zobaczycie Państwo, jak ważny jest ten punkt i że prawo upadło poprzez ekspertyzę „o niepoczytalności” nie tylko do roli karykatury, ale przez to również do wyjątkowej maszyny ucisku.
 

2 Patchwork

Mówienie o podstawach i przyczynach

Gilbert Ryle odpowiednio określił owe kategorie – jak Państwo widzicie nie odnoszę się tu w żadnym wypadku do ciemnych romantyków, fenomenologów i egzystencjalistów.

Katedra Nauki o Szaleństwie na Wolnym Uniwersytecie Berlińskim, którą tutaj reprezentuję, koncentruje się od początku na różnicy przyczyn i podstaw. Różnica ta powinna być znana każdemu, niestety tak nie jest, i tak bez końca dochodzi do centralnych błędów językowych, które jednakże kierowane są interesami – co jest tematem mojego referatu.

Jeszcze jeden przykład, aby jeszcze raz jasno i w prosty sposób przedstawić różnicę pomiędzy przyczynami a podstawami. 31 października 1999 roku spadł do morza u północno-wschodnich wybrzeży USA, w rejonie wyspy „Nantucket“ samolot linii lotniczych Egypt Air’s, lot nr 990.
Początkowo Urząd d/s Bezpieczeństwa Lotu szukał technicznej, obiektywnej przyczyny. Jak znaleziono „voice recorder” i przetłumaczono słowa pilota, dochodzenie przerwano, a FBI próbowało wyjaśnić sprawę z pomocą tłumaczy arabskich, rodzimie władających tym językiem: szukano podstaw zachowania pilotów.
Widocznie zupełnie różnoraka komunikacja rozróżnia metody badawcze i pytania, podstawy od przyczyn: podstawy pozostają strukturą w kontekście kulturowym, językowym, logicznym, która rozwinięta jest przez interpretację i zależności literackie, socjalne, moralne i religijne.

Inaczej przyczyny, są warunkami stanu faktycznego w gorsecie ściągającym powiązania kauzalne, czasowo i przestrzennie ściśle uwarunkowane związkiem „kiedy -ą wtedy” i tylko wtedy związane, kiedy z pomocą matematycznych modeli i instrumentów pomiarowych da się obliczyć i przewidzieć, jak obiekt w przyszłości się zachowa, albo co było dokładnym błędem, który doprowadził do zaistniałej szkody. Na tych obliczeniach opieramy się oczywiście na co dzień przy każdej konstrukcji domu czy mostu i nasze zaufanie jest w codzienności na bieżąco potwierdzane. To podstawa dlaczego znajduje to tak wielki rezonans, gdyż daje wytłumaczenie wszystkiego w jednym kauzalnym wzorze przyczyn.

Dokładnie te same różnice odzwierciedlają się w rozróżnieniu „Brain“ od „Mind“. Mózg może być obiektywnie przebadany w poszukiwaniu zobiektywizowanych związków funkcyjnych. „Mind” jest natomiast podmiotem, który podlega zrozumieniu tylko przez interpretację, powiązania socjalne, społeczno-językowe i tradycje, zwane klasycznie hermeneutyką. Kiedy więc mamy fakty, przyczyny i poddamy je zobiektywizowanym badaniom metodami naukowymi dowiemy się o podstawach, które z pewnością najlepiej artykułują poczynania ludzi oraz ich interesy poprzez literaturę i sztukę, film i filozofię praktyczną, jak też poprzez mity ludowe. Co jest interesujące, a zarazem fatalne, do takich wniosków doszedł również Pentagon i swoje wojny inscenizuje w międzyczasie wg scenariuszy hollywoodzkich –złośliwe i diabelskie przekręcenie teatru i rzeczywistości, co w minionym miesiącu znalazło swoje ukoronowanie w starym świecie, w przykrym dramacie zakładników w Moskwie.

Podsumowanie: Ludzie mogą z tych samych podstaw robić różne, nawet przeciwne sobie rzeczy i mogą też z różnych podstaw robić to samo. To ontologia ludzkiej wolności. Tak więc kto myli podstawy z przyczynami, robi to w najlepszym wypadku bez pojęcia, zazwyczaj ma jednak podstawy, by tak postępować: stabilizacja panujących stosunków, uniemożliwianie myśli emancypacyjnej.
 

3 Patchwork

Dlaczego nie ma choroby psychicznej.
Jest prosty dowód, dlaczego konieczne i sensowne jest podważenie jej egzystencji, co przedstawię w trzech krokach:

1. Opis tego, co nazywamy chorobą:
aby w medycynie mówić sensownie o istnieniu choroby, muszą być spełnione OBYDWA następujące warunki:
a)      musi być obiektywnie zauważalna zmiana tkanek ciała lub płynów w organizmie tak, jak np. podczas kryminalnego (sądowego) dochodzenia przyczyny śmierci;
b)      osoba, która jest chora, musi subiektywnie na nią cierpieć, albo wierzyć, że będzie cierpieć, czyli musi swój obecny stan uważać za niewygodny i chcieć go zmienić. Istotne jest również zapewnienie, że coś takiego, jak „terapia” może w danym przypadku mieć miejsce.

2. Nie ma choroby, jeżeli nie są spełnione OBYDWA kryteria, czyli a) i b), ponieważ:

- jeśli żadne z tych dwóch kryteriów nie jest spełnione, słowo „choroba” jest wtedy używane jedynie jako metafora: na przykład "chory" żart lub „chora” gospodarka.

- W przypadku kiedy spełnione jest a), ale nie b), lekarze mają w takim przypadku diagnozę, ale tracą pole działania: np. za „chorych” uznano po prostu ludzi, których wzrost jest poniżej jakiejś ustalonej granicy (liliput). Ale wszystko to traci podstawy w momencie, kiedy wielu małych ludzi powie, że stanowią oni znaczącą grupę ludzką, nie wspominając o jakimkolwiek cierpieniu. Innym przykładem są ludzie głucho-niemi: w momencie, kiedy zorganizują się oni jako „mówiący inaczej”, kończy się regułka „cierpienia” i możliwość nazywania tego „chorobą”.

- W przypadku, kiedy spełnione jest b), ale nie a), to mówienie o tym, czy ktoś jest chory, czy nie, jest tylko subiektywnym odczuciem. Z pewnością do tej pory żadne społeczeństwo nie jest chętne podjęcia się wprowadzenia odpowiednich, daleko idących konsekwencji, gdyż oznaczałoby to z jednej strony, że każdy sobie może podpisać zwolnienie lekarskie, a z drugiej upadłaby w ten sposób znacząca funkcja lekarzy, dla których – wbrew szkole medycznej – już nie badania i diagnoza byłyby miarodajne, a priorytetowym byłby właśnie indywidualny nastrój.

3. Rzekome istnienie
"choroby psychicznej" nie spełnia ani warunku a), ani b) - choć brak któregokolwiek z tych warunków nie pozwala na orzeczenie "diagnozy" rzekomej „choroby” (patrz 2), ponieważ:

- nie ma obiektywnych zmian tkanek. Jak każdy wie, przy ustalaniu jakichkolwiek zniesławiających diagnoz psychiatrycznych nie ma ani badania krwi, ani skanowania mózgu lub badania mikroskopowego, rentgenowskiego, ultradźwiękowego, czy choćby „testu genetycznego”.

- Nie może być mowy o „istnieniu cierpienia”, idącym w parze z życzeniem zmian, gdy regularnie zamyka się ludzi w psychiatrycznych więzieniach. Logicznie rzecz biorąc są oni tam zamykani, ponieważ nie są tam z własnej woli i inaczej mogliby w każdej chwili stamtąd odejść, a tym samym uniknąć metod tortur psychiatrycznych, takich jak wiązanie do łóżka, przymusowe penetracje strzykawkami, elektrowstrząsy, itp., oraz przed stałym widokiem wszystkich tych faszystowskich metod. Przeciwnie, z uwięzionych w psychiatrii robi się ludzi cierpiących właśnie poprzez degradację i upokorzenie, poprzez łamanie ich woli, a z pomocą wspomnianych tortur zmusza się ich do przyznania się do „choroby”, by potem całe to martyrium móc nazywać "opieką medyczną".

Podsumowanie: w przypadku słów "choroba psychiczna" rozchodzi się o używanie metafory, tak więc tylko o słowa, a nie stan rzeczy lub fakt.
 

4 Patchwork

W tym patchworku zacytuję wyłącznie długi fragment z „Naming and Necessity“ („Nazywanie i Konieczność”), str. 153-155 (wyd. niemieckie, Shurkamp, str. 174-177), tak jakby praktyczne podsumowanie tego podstawowego dzieła. Jego referaty wskazują ewidentnie, iż w żadnym wypadku nie można sensownie mówić o „teorii tożsamości” duszy i mózgu nawet wtedy, gdy wszystko inne pozostanie niewyjaśnione.

„Być może uda się ten sam punkt przedstawić nieco żywiej, bez powoływania się na specjalny, techniczny aparat wykładów. Zakładając, że wyobrazimy sobie, jak bóg stwarza świat; co musi on zrobić, aby zaistniała identyczność pomiędzy ciepłem a ruchem molekularnym? Tu mogłoby się wydawać, że wszystko, co powinien zrobić, to stworzyć ciepło, to znaczy ruch molekularny, który jest nim sam w sobie. Kiedy molekuły powietrza na tej ziemi są wystarczająco poruszane, kiedy mamy do czynienia z płonącym ogniem, to wtedy ziemia będzie gorąca nawet wtedy, gdy nie będzie obserwatorów, którzy mogą to dostrzec. Bóg stworzył światło (czyli, według dzisiejszych doktryn naukowych, strumienie fotonów) zanim stworzył obserwatorów ludzkich czy zwierzęcych; i można się domyślać, iż to samo dotyczy ciepła. Dlaczego więc wydaje nam się, że tożsamość ciepła z ruchem molekularnym jest fundamentalnym faktem naukowym,że czyste stworzenie ruchu molekularnego dla boga pozostawia wciąż jeszcze dodatkowe zadanie. Ruch molekularny przekształcić w ciepło? To uczucie bazuje w rzeczywistości na zmyłce, ale co rzeczywiście dla boga jest ważnym zadaniem, to zrobić z ruchu molekularnego coś, co jako ciepło będzie odczuwane. Aby to zrobić, musi on najpierw stworzyć jakieś istoty wrażliwe na uczucia, aby zapewnić, by ruch molekularny wzbudzał w nich uczucie E. Dopiero, kiedy to jest zapewnione, będzie mowa o istnieniu istot, które w dokładnie ten sam sposób, jak my to robimy, będą mogły rozpoznać, że zdanie: „ciepło jest ruchem molekuł” wyraża prawdę a posteriori .

Jak ma się to w przypadku wzbudzania włókien C? Wydawałoby się, że bóg, aby stworzyć ten fenomen, musiał stworzyć jedynie istoty z włóknami C, które są zdolne do fizycznego wzbudzenia odpowiedniego typu; czy te istoty mają świadomość, czy też nie, jest tutaj nieistotne. Wydawałoby się przy tym jednak, że bóg, aby zachować korelację pomiędzy wzbudzeniem włókien C i bólem, musiał jeszcze do samego stworzenia wzbudzenia włókien C zrobić jeszcze coś dodatkowo: musiał spowodować w tych istotach, aby wzbudzenie włókien C odczuwały one jako ból, a nie jako łaskotki, albo jako ciepło, albo jako nic, co oczywiście również byłoby w jego mocy. Jeżeli te rzeczy są rzeczywiście w jego mocy, to relacja pomiędzy bólem, który stwarza bóg i wzbudzaniem włókien C nie może być relacją tożsamą. Bo jeżeli te rzeczy są w jego mocy, to wzbudzenie mogłoby egzystować bez bólu; a ponieważ wyrażenia takie, jak „ból” i „wzbudzenie włókien C” są sztywnymi nazwami, fakt ten zawiera implikację, że relacja pomiędzy tymi dwoma fenomenami nie jest relacją tożsamości. Bóg musiał obok stworzenia takiego człowieka dodatkowo zrobić jeszcze coś, aby konkretnego człowieka zrobić wynalazcą okularów dwuogniskowych; taki człowiek mógłby w zupełności egzystować bez wymyślenia czegoś takiego. Tego samego nie można powiedzieć o bólu; jeżeli ten fenomen w ogóle istnieje, to nie powinna być potrzebna żadna kolejna praca, aby zrobić z tego ból.
Jednym słowem: korelacja pomiędzy stanem mózgu i jego stanem mentalnym wydaje się zawierać pewien oczywisty element kontyngencji. Widzieliśmy, że relacja tożsamości nie jest relacją rodzaju, że może ona kontyngencyjnie istnieć/przetrwać pomiędzy przedmiotami. Gdyby teza tożsamości była prawidłowa, element kontyngencji nie leżałby w relacji pomiędzy stanem mentalnym i fizycznym. Nie może to leżeć w relacji pomiędzy fenomenem ( = ciepło = ruch molekularny), a jego rodzajem odczucia i wersją, w jakiej się pojawia (odczucie E), jak mamy w przypadku ciepła i ruchu molekularnego, ponieważ w przypadku fenomenów mentalnych nie ma „objawień” ponad sam fenomen mentalny.
Położyłem tu ciężar na możliwość – czy też oczywistą możliwość – stanu fizycznego bez odpowiedniego stanu mentalnego. Również odwrotna możliwość sprawia problemy teoretykom tożsamości, możliwość istnienia stanu mentalnego (ból) bez stanu fizycznego (wzniecenia włókien C), gdzie też nie można tego rozwiązać, powołując się na analogię identyczności ciepła i ruchu molekularnego.
Podobne problemy krócej poruszyłem przy poglądach, które na równi stawiają Ja z ciałem i teoriach, które stawiają na równi pojedyncze wydarzenia mentalne z pojedynczymi wydarzeniami fizycznymi, przy czym nie poruszyłem z tą samą dokładnością możliwych ruchów przeciwnych, jak w przypadku tożsamości pomiędzy typami. Niechaj wystarczy, że wypowiem podejrzenie, że przedstawione przemyślenia pokazują, że teoretyk, który chce identyfikować różne pojedyncze zdarzenia mentalne i fizyczne, będzie skonfrontowany z podobnymi problemami, jak teoretyk, który zakłada tożsamość pomiędzy typami; i on nie będzie w stanie powołać się na rzekome analogiczne standardowe przypadki.
To, że teoretykowi tożsamości nie stoją do dyspozycji normalne kroki i analogie nie jest naturalnie dowodem, że żadne kroki nie stoją do dyspozycji. Oczywiście nie mogę tutaj przedstawić i przedyskutować wszystkich możliwości. Domniemam jednak, iż przedstawione przemyślenia są silnie przeciwko zwykle zakładanym formom materializmu. Materializm musi, tak myślę, reprezentować tezę, że fizyczny opis świata jest pełnym opisem świata, że wszystkie fakty mentalne są „ontologicznie uzależnione” od faktów fizycznych, zależne w bezpośrednim sensie, gdyż koniecznie z nich wynikają. Uważam, że żaden teoretyk tożsamości nie przedstawił przekonywującego argumentu przeciwko intuicyjnemu poglądowi, że z takim przypadkiem nie mamy do czynienia.”

Koniec cytatu i do tego jeszcze zacytuję ostatnie zdanie z ostatniego przypisu:
„Problem dusza-ciało uważam za zupełnie otwarty i skrajnie mylący problem.”
 

5 Patchwork

Przegląd
Do końcowego słowa Saula Kripke można (na) świetnie dołączyć: obalił on u podstaw teorię tożsamości czyli a) i a1), sam jednak stoi w miejscu zmylony i bez orientacji.

Na tym mógłbym już zakończyć mój odczyt. Dla poparcia jego zasadniczej tezy byłoby to wystarczające.
Ale by nie wypuścić Państwa ze zbyt wieloma wątpliwościami, chcę jeszcze poddać do rozpatrzenia następujący model. W ten sposób będzie oczywiste, że teoretycy tożsamości i tak mogą się spakować, dopóki ta propozycja modelu nie będzie obalona. Jego falsyfikacja będzie ekstremalnie trudna. Wyobraźcie sobie Państwo ducha jako podmiot nielokalny, a mózg jest dla niego „tylko” aparatem odbiorczym, podobnie jak radioodbiornik czy zestaw TV. Natychmiast staje się jasne, iż głupcem ten, kto w aparacie będzie podejrzewał istnienie mini-kapeli, która tam gra. Przy tej propozycji modelu byłoby też jasno zrozumiałe, że wpływanie na aparat odbiorczy zmienia wiadomości lub je zniekształca: magnes położony na ekranie pokazuje to jasno od razu – tak np., jak narkotyki zmieniają lub zniekształcają przeżycia mentalne.

Modelem tym tworzy się raczej możliwość zdolności dopasowania do palących pytań fizyki, szczególnie fizyki kwantowej, która np. w interpretacji Davida Bohm jako przesłankę wybiera nielokalność informacji. Albo może być początkiem odpowiedzi na gigantyczny deficyt wszystkich neuronowych pleciuchów, którzy na temat „pamięci” nie mają nawet hipotezy. I może najdalej idące: że pojęcie „prawa” natury pochodzi od czysto socjalnych roszczeń do władzy, a przeciwne pojęcie, jak „nawyk” naturalny byłoby bardziej adekwatne do warunków statystycznych fizyki atomowej, z czego rzeczywiście można by było rozwinąć endofizykę. (Endofizyka jest fizyką wewnętrznego obserwatora.)

I już jesteśmy w centrum wojny słownej, którą fizyk, Alan Sokal, uprawiał w 1997 roku i któremu, z tego co wiem, Humanitis (nauki humanistyczne) nie wyszły na przeciwko nawet z najmniejszą ofensywą. Jak daleko zaawansowana jest erozja nauk humanistycznych i ich wybiegające podporządkowanie wobec technokracji naukowych i ich logiki władzy, może człowieka tylko wprowadzić w największy niepokój. Moje przemyślenia są w tym obszarze daleko posunięte, daleko poza "political correctness".

Dlaczego więc, pomimo tego, że dowody są tak jednoznaczne, że a), jak też a1) są błędem, nadal trzymamy się a) i a1)? Z powodu panujących interesów  lub interesów panujących! W ten sposób wyjaśnia się, dlaczego z gruntu fałszywa hipoteza jest ciągle powielana i udoskonalana: zachowania ludzi mają być wyfantazjowane jako wytworzone, aby w ten sposób zmusić do nałożenia  gorsetu kauzalności. Jest to destylatem ideologi ucisku.

W ten sposób objawia się centralny zamiar tej psycho-pseudo-nauki, udawanie możliwość światowej kontroli, którą wgrawerowuje (graweruje, wdrukowuje?) się za pomocą medyczno-inkwizytorskiej brutalności. Znajoma odpowiedź na stosunek duch/ciało daje się rozpoznać jako prosta funkcja dominacji władzy. Społecznie ma ona sprawiać wrażenie przymusu, w którym jest możliwa własna partycypacja. Mentalność jako osobiste przeżycie, wiedza o własnych tajemnicach, ma być – w przeciwieństwie do stosunków rzeczywistych – pojmowana jako spowodowana, czyli determinowana, biegnąca po wymuszonych torach kauzalnych, więc badalna.

Poprzez doładowanie symboliki panowania, np. uniwersytet – nowy kościół z oddziałem tortur w zakładach zamkniętych – eksperymenty, analizę naukową, państwowe i nie do spełnienia przyrzeczenie uzdrowienia, tworzy się/powstaje zastraszenie, i „wmawianie”, które prowadzi się na taką skalę, że w końcu w tą jawną głupotę ochoczo się wierzy. Poprzez to system może się na tyle stabilizować – bez żadnych podstaw poza przemocą! – że nawet wiele ofiar nie obciąża odpowiedzialnością za degradację i dehumanizację, której doświadczyły samego systemu ucisku. Zamiast tego akceptują, jak w kieracie, perfidną metodę za każdym razem indywidualnego przypisania osobistej „diagnozy” o tyle, o ile pojedynczo i w poszukiwaniu podstaw do maltretowania ich szukają w samych sobie, przez co zamknięci są w diabelskim kręgu definiującej instancji. Prawie perfekcyjna impregnacja, by zostać do końca życia ofiarą. Polityczność wydarzenia jest w ten sposób, relatywnie z dobrym skutkiem, ukrywana.

Pomimo iż owo prawo do kontroli ciągle trze się z osobistym doświadczeniem, może być ono zrozumiane jako znak szeroko rozumianego ideologicznie złego osądu, że to fałszywe twierdzenie dalej utrzymuje się z takim sukcesem. Tylko tak wyjaśnia się, jak można było utrzymać więcej niż dwa stulecia system więzienny z reżimem tortur, jakim jest psychiatria przymusowa i to pomimo istnienia wszystkich reguł ludzkości.
Konsekwencje tego systemu pokazały się w Niemczech w sześciu komorach gazowych psychiatrycznego holocaustu, niebieska faza dla przyłączających się, lepiej znanych obozach zagłady na terenie okupowanej Polski. Również to nie zostało do tej pory zrozumiane, a odepchnięte.
Historyk Ernst Klee sprowadził to do stwierdzenia: „nie naziści potrzebowali lekarzy, ale lekarze nazistów.”

Po tym politycznym wyjaśnieniu chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na  subiektywną stronę „dlaczego“, ale tylko przy założeniu, że nie przypiszecie mi tego Państwo jako psychologizacji:
Wygląda mi na to, że leży ono w strachu przed wolnością, chęci do suboordynacji pomimo, a może właśnie przez najgłośniejsze udawanie „indywidualności”. Ta zakłamana retoryka wydaje się być używana niczym tarcza przeciwko strachowi przed wolnością. Do tego dochodzi jeszcze specyficzna funkcja odciążenia poprzez praktykę segregacji stosowaną w psychiatrii przymusowej, która naturalnie skazuje do czarnej dziury psychiatrii tylko jakichś dysydentów. Tą praktyką podziału znieczula się doświadczenie niemocy nie-segregowanych, aby w ten sposób nawet w sytuacjach, kiedy jest się nieco ponad symbolicznymi hierarchiami, np. jako niepełnosprawny cieleśnie, jeszcze odczuwać się jako ktoś lepszy, bo w końcu nie jest się kimś takim, jak jakiś „schizofrenik”. W ten sposób stabilizują się pożądania segregacji nie-segregowanych, porządek panujących stosunków lub stosunki panowania. Te pożądania segregacji są z pewnością ważnym aspektem, aby zrozumieć, dlaczego społeczeństwo to funkcjonuje tak, jak funkcjonuje.
 

6 Patchwork

Apel
- Znieście wreszcie ustawy o ochronie zdrowia psychicznego i o przymusowej „opiece”.
- Znieście wreszcie tyranię psychiatrii przymusowej i pomóżcie wprowadzić w praktykę Prawa Człowieka ONZ, również w USA.
- Uznajcie jaką rolę gra antypsychiatria, lepiej powiedziawszy: ruch przeciwko przymusowi psychiatrycznemu, dla emancypacyjnych nadziei i życzeń.
- Bądźcie pewni, że psychiatria przymusowa może zostać przezwyciężona – jest to wręcz bardzo spróchniały system, który uzurpuje sobie prawo bycia „nauką” i zajmowania się „chorobą”, jakby był to fakt obiektywny. To jest ten słaby punkt, w który może być trafiony Goliath. Jeżeli gdziekolwiek na świecie będzie możliwe odrzucić psychiatrię jako naukę przez to, że psychiatrze odmówi się prawa zamykania kogoś pod przymusem na drodze prawnej, to system ten z gruntu jest bankrutem.

Podziękowanie
Przedstawione tutaj przemyślenia opierają się na myśli Michael Foucault i Thomas Szasz, którzy rozwinęli je już przed 40 laty.

7 Patchwork

Uzupełnienie - 13.2.2011
W międzyczasie znane są wyniki tzw. „Nun Study“, które dla psychiatrycznych konstruktów są, jak krach jądrowy – supereksplozja! Bo jeśli jedna z najbardziej niewątpliwych korelacji mózgu z narastającym zapominaniem na starość była identyfikowana jako rzekoma „choroba Alzheimera”, to okazało się to być plagą w mózgach umarłych, których mózgi przebadano.
I odwrotne wnioski miały tutaj miejsce: „widocznym wynikiem badań była różnica mózgu patologicznego (multiple Alzheimer-Plaques) od mózgu o wielokrotnie wyższej psychicznej/intelektualnej wydajność za życia tej samej osoby. To znaczy: również przy osobach, które bezpośrednio przed ich śmiercią wykonywały zadania wymagające dobrej kondycji psychicznej stwierdzono po sekcji silne zmiany w mózgu” - jak krótko i ściśle opisane to zostało w Wikipedii.
W ten sposób „wiedza” psychiatryczno-neurologiczna o rzekomej korelacji pomiędzy ciałem a duszą, w której solidność tak wierzono, okazała się tylko zamiecią słów. Gdyby psychiatrzy nie byli wyposażeni w takie państwowo zalegalizowane narzędzie przemocy, psychiatria byłaby najśmieszniejszą gwiazdą na akademickim niebie.
Ale tak, są oni jedynie chronionymi przez państwo przestępcami.

© René Talbot

HOME
Impressum